Zdobywcy zamków
Serdecznie pozdrowienia z Inverness! Jak pewnie pamiętasz – poznaliśmy tu członków klanu Fenków, ale udało nam się również co nieco zwiedzić. Szkocja słynie z zamków obronnych, które budowano tu od najdawniejszych czasów. Szkoccy górale byli bardzo dzielni i przez wiele setek lat opierali się Anglikom, którzy chcieli tu wprowadzić własne rządy. W końcu rozegrała się wielka bitwa pod Culloden, w której Szkoci ponieśli klęskę. Od tego czasu nie mogli nosić swoich narodowych strojów, porozumiewać się we własnym języku ani mieć broni.
Udało nam się dotrzeć do kilku zamków, a nawet na pole bitwy do Culloden i powędrować śladami dawnych szkockich wojowników. A na dodatek mieliśmy broń przy sobie. Zaczęliśmy od zamku w Inverness, z którego wieży rozciąga się piękny widok na całe miasto i rzekę Ness. Reszta zamku jest w remoncie i dopiero za kilka lat ma być cała dostępna dla turystów. To tutaj młodsi chłopcy wypatrzyli stragan z drewnianą bronią.
– Phi! Jestem już na to za poważny! – powiedziałem do Feni, która mimo mojego zrzędzenia kupiła sobie małą dzidę i niewielki drewniany mieczyk.
A gdy dotarliśmy do ruin zamku Urquhart rozegrała się tu naprawdę świetna walka. Dorothy miała również drewniany miecz i w ogóle jej nie przeszkadzało, że jest od nas dużo starsza. Pokazywali sobie z chłopakami różne sposoby uchwycenia miecza, jak się nim atakuje i co można przeciwnikowi odciąć: czy tylko ucho czy na przykład całą głowę. Patrick i Mark gonili za Fenią z głośnym wrzaskiem wymachując tarczami. Niespodziewanie moja siostra podeszła do mnie i powiedziała:
– Mam dla Ciebie niespodziankę! – i wyjęła zza pleców mój stary drewniany miecz z białym orłem na rękojeści, ten, który tata kupił mi kiedyś pod Grunwaldem, jeszcze w Polsce. Okazało się, że miecz jeździł z nami cały czas w kamperze. Fenia przypomniała sobie o nim i namówiła tatę, żeby go wydobył z jakiegoś zapomnianego schowka.
Miejsce, gdzie stoczyła się bitwa pod Culloden można zwiedzać. Jest tu nawet centrum dla turystów, gdzie można zobaczyć stroje i broń walczących oraz posłuchać opowieści o tym, jak rozgrywała się bitwa:
Teraz nareszcie mogłem wziąć udział w walkach. Biegałem z mieczem po schodach, zadawałem śmiertelne ciosy, kręciłem „młynki” elastycznym nadgarstkiem i wykonywałem nieoczekiwane wyskoki w przód.
Gdy dotarliśmy na zamek Cawdor byłem już tak zmęczony, że nie chciało mi się podnosić ręki z mieczem do góry. Pozwoliłem go nosić młodszym dzieciakom, którym bardzo się podobał, bo był chyba największy, no i miał białego orła na czerwonym tle jako piękną ozdobę.
Na szczęście w tym zamku można było wspaniale odetchnąć po bitwie, spacerując po pięknym ogrodzie.
– Masz już dość walki? – zapytał tata.
– Tak, chyba zostanę zwolennikiem pokoju… – westchnąłem zmęczony.
-… czyli pacyfistą – powiedział tata.
Tak, jestem pacyfistą. Chciałbym, żeby na świecie nie było wojen. Aby można było wszystkie konflikty rozstrzygnąć siedząc w pięknym ogrodzie, na ławeczce, nad pucharkiem lodów i filiżanką herbaty. W takim otoczeniu nikt by nie chciał przystępować do wojny, zapewniam Cię.
Pozdrawiam, Twój Fenek, wielbiciel pokoju.
10 najciekawszych miejsc w Inverness. Na pewno rozpoznasz te, które my zwiedziliśmy