Zwiedzanie Parku Narodowego Hortobágy
Dla mnie najciekawszym etapem zwiedzania Parku Narodowego Hortobágy była wędrówka po jego dzikich częściach, gdzie nie ma tłumów. Udało nam się wybrać na przejażdżkę kolejką nad stawy. Właśnie obserwowałem sobie przez lornetkę płaskonosy – kaczki podobne do krzyżówek, ale z większym, płaskim dziobem – gdy nagle kolejka zahamowała. Okazało się, że w poprzek torów wędrują pisklęta gęsi ze swoją mamą. Trzeba było im trochę pomóc, bo ta przeszkoda była dla nich bardzo trudna do pokonania. Maszynista i nasza mama przenieśli gąski przez tory, a one zaraz pobiegły do wody!
Drugiego dnia płynęliśmy łódką po jeziorze i nagle przed oczami śmignął nam zimorodek. Był tak szybki jak mała, niebieska smużka. Widziałem też wydrę, która na nasz widok szybko zanurkowała.
Tata kupił książkę o roślinach puszty. Książka jest po węgiersku i angielsku, a tata wpisuje ołówkiem jeszcze nazwy polskie, zaraz obok tych łacińskich. Powiedział, że „botanika go wciągnęła”. „Botanika”?… Aha! Wiem już przecież, że to nauka o roślinach. Ja tam wolę patrzeć na łąki, a najbardziej to położyć się na trawie i patrzeć na chmury.
W botanicznej książce taty są takie rośliny pusztańskie:
Chciałem Ci jeszcze pokazać film rysunkowy o Parku Narodowym Hortobágy. Fenia oglądała go po drodze. W ogóle jej nie przeszkadzało, że jest po węgiersku. Ja chciałbym zrozumieć, o czym rozmawiają zwierzęta, nawet tych rzadkich gatunków: na przykład dropie, których nie udało nam się zobaczyć
Chcesz zobaczyć, jak czikosze trenują swoje konie? Spójrz!