Skarby Krakowa
Cześć! Cieszę się, że znowu się spotykamy. Mam dla Ciebie jeszcze jedną opowieść z Krakowa, a będzie ona o… skarbach! Wiesz, gdzie jest najwięcej skarbów w Krakowie? Na Zamku Królewskim na Wawelu. Ale żeby dotrzeć do tych skarbów – trzeba się nachodzić. A jest to trudne, gdy się ma bąble na piętach.
Obtarłem sobie pięty, gdy założyłem nowe trampki. Były bardzo ładne, czerwono-granatowe i wyglądały modnie, ale niestety okazały się koszmarnie niewygodne, gdy wchodziliśmy na Wzgórze Wawelskie. Starałem się nie zwracać na to uwagi, ale z czasem zaczęło mnie boleć i piec. Gdy dotarliśmy na dziedziniec zamkowy miałem skórę na piętach w strzępach. Mama przykleiła mi plaster na bolące miejsca, a pod każdą piętę włożyłem złożone na pół chusteczki higieniczne.
Wtedy wreszcie mogłem zainteresować się tym, co otacza mnie dookoła. Zamek jest ładny – przestronny i ozdobny. W komnatach, jak to w komnatach – wspaniałe drewniane meble, łoże z baldachimem i tron królewski. Ale na Wawelu są takie rzeczy, których nigdzie indziej nie znajdziesz. Na przykład w Sali Poselskiej wiszą na suficie ludzkie głowy. Gapią się na Ciebie z góry, a ty się zastanawiasz, czy któraś nie zleci. Kiedyś jakieś musiały spaść, bo podobno było ich na początku prawie dwieście, a do naszych czasów dotrwało trzydzieści. Każda jest inna.
– Nieładne! – orzekła Fenia. – A nawet trochę straszne… – dodała. Wydaje mi się, że któraś zaraz się odezwie. To niesamowite!
Głowy może i nie wyglądają zbyt sympatycznie, ale są wielkim skarbem zamku. A na ścianach? Arrasy! Czyli wielkie tkaniny z różnymi obrazami na nich wyhaftowanymi. W dawnych czasach, gdy niewiele osób umiało czytać, obrazy na arrasach miały wielką moc. Były jak wielkie ekrany, na których rozgrywały się jakieś sceny, jak w filmie. Tylko, że bohaterowie tych scen zastygli w bezruchu i byli wyhaftowani kolorowymi nićmi. No, cóż – taki film, jaka epoka. Na arrasach jest pokazany fantastyczny świat! Jednorożce, lwy, świetnie umięśnieni siłacze, damy w zwiewnych sukniach, a za to na boso. Żeby zrozumieć o co chodzi na arrasach trzeba znać mnóstwo opowieści z dawnych czasów, różne legendy, mity greckie, Biblię i nie wiadomo co jeszcze. Wszystkiego bym nie zapamiętał, a na dodatek mój bąblowy problem znów stał się palący. Postanowiłem zdjąć trampki i dalej wędrować boso, ale mama mi nie pozwoliła, więc dołożyliśmy na pięty więcej chusteczek i nowe plastry. Poszedłem dalej trochę pojękując, ale zapomniałem o wszystkim w skarbcu. Czego tam nie było! Kielichy, ordery, zbroje… A najcenniejsza jest podobno dziecinna zbroja królewicza Zygmunta Augusta. Całkiem ładna! Ale pewnie i ciężka, choć owszem, chciałbym ją przymierzyć. Królewicz był koronowany na króla za pomocą specjalnego miecza, który też jest super-skarbem. Jest bardzo stary i nazywa się Szczerbiec. A korona, berło i jabłko królewskie, które każdy król trzyma w ręku? Nie ma ich tutaj. Prusacy zrabowali Polsce te insygnia królewskie i przetopili na swoje własne złote i srebrne przedmioty, a wcześniej wydłubali z nich kamienie szlachetne. Wielka szkoda.
Potem poszliśmy do Smoczej…
…Jamy. W dawnych legendach smoki pilnowały skarbów, ale Wawelski nie miał tego w zwyczaju. Zajmował się głównie pożeraniem baranów. A może legenda o tym nic nie wspomina, a on miał trochę diamentów w jakimś zapomnianym zakątku jaskini? Niestety jest już chyba dokładnie przeszukana…
Gdy wyszliśmy ze Smoczej Jamy tata powiedział do mamy: – Skarbie! Masz ochotę na kawę?
– O, tak! Znajdźmy jakąś miła kawiarenkę – przytaknęła mama.
– A ja, twój największy skarb, mam ochotę na lody! – powiedziała Fenia i tata nie zaprotestował, a tylko się uśmiechnął. W ten sposób zrozumiałem, że są różne rodzaje skarbów, a ich cechą wspólną jest to, że są dla kogoś bardzo cenne. My, dzieci, jesteśmy największym skarbem rodziców, a rodzice są naszym skarbem. Szczerbiec i cały Wawel – to największe skarby Polski. Skarby trzeba chronić i dbać o nie, choć czasem jest to bardzo trudne.
Babcia mówi, że zdrowie to skarb. Mam zatem sporo skarbów, tylko wcześniej o tym nie wiedziałem
Pozdrawia Cię serdecznie – bogaty Fenek.
PS. Na zwiedzanie nigdy nie wybieraj się w nowych butach. Stare, sprawdzone trampki to podstawa!